Panie Burmistrzu, jaka jest aktualnie sytuacja finansowa gminy Bierutów?
Na dzień bieżący mam wszystkie faktury uregulowane. Nie mam żadnych zaległości płatniczych odnośnie podmiotów, które dostarczają energię, opał, dowozy szkolne. Mam uregulowane sprawy z ZUS-em czyli oświata nie ma zablokowanych kont. Skończyłem właśnie dużą inwestycję - budowę świetlicy w Karwińcu, zapłaciłem 200 tysięcy, resztę do ponad 200 tysięcy środków unijnych. Nie mam na dzisiaj żadnych zaległości finansowych.
Z czego wynikały dotychczasowe trudności?
To jest trend ogólnopolski, dlatego że nikt z nas nie ma wpływu na kryzys światowy i w Polsce. Ja naprawdę mam bardzo atrakcyjne tereny inwestycyjne, lokale, które są do sprzedaży. Przychodzi do mnie inwestor i mówi: Panie burmistrzu, potrzebuję kupić - to jest żywy przykład - 40 arów z pana areału. Proszę mi wydzielić i ogłosić przetarg. Ja ponoszę koszty geodety, wyceny, ogłaszam przetarg i inwestor zainteresowany tym... nie bierze udziału w przetargu. Czyli nie dość, że nie wpływa mi ponad 90 tysięcy, tak jak była wycena, to jeszcze mam koszty związane z pochodnymi. I tak jest ze wszystkim. Obniżamy ceny sprzedaży. Za chwilę ukażą się kolejne ogłoszenia o przetargach. Nietstety, mamy mniejsze wpływy z przetargów. Wszystkie pieniądze zewnętrzne typu subwencja oświatowa, subwencje różne, które przychodzą, także są mniejsze. Podatki też są mniejsze. Podatek rolny obniżyliśmy, nie daliśmy 100%, żeby dbać o mieszkańców, bo przecież przemarznięcia były w naszej gminie prawie na 2 miliony 800 zł - tyle ludzie ponieśli strat. Ale jak obniżamy, to tyle samo dostajemy mniej od rządu. Nie ukrywam też, że trudna sytuacja została spowowodana zakończonymi inwestycjami.
A co udało się zrobić w gminie?
W tym roku - w styczniu, lutym - zapłaciliśmy prawie 5 milionów złotych, uregulowaliśmy faktury za wodociągi i za salę widowiskowo-sportową. I to spowodowało zachwianie płynności finansowej w maju - czerwcu. To były te wielkie inwestycje. Mnie wybrało ponad 70% mieszkańców na drugą kadencję, bo oczekują realizacji inwestycji. A nikt dwa lata temu nie wiedział, ja też nie, że przyjdzie taki kryzys, który jeszcze się pogłębi w przyszłym roku.
A co z groźbą wprowadzenia zarządu komisarycznego w gminie? Jak Pan to przyjmuje?
Ale żeby był komisarz, muszą być podstawy, czyli muszę mieć po pierwsze przekroczone zadłużenie gminy, a zadłużenie teraz po inwestycji, gdzie zwrócono mi pieniądze unijne, jest 57%, czyli już spadło o 2%. A komisarz... Każdy z moich konkurentów, każdy, który nie jest związany z Kobiałką, ma prawo z tym występować. Ja nie mówię, że wszyscy mają mnie lubić, bo wtedy byłoby bardzo źle, jeszcze gorzej by było. W takiej sytuacji, w jakiej jest gmina Bierutów, to na dzień dzisiejszy jest w Polsce 200, 300 gmin... To nie jest sprawa tylko gminy Bierutów. W zeszłym tygodniu prezydent Wrocławia, któremu spadło zadłużenie do 53%, bierze ponad 100 milionów kredytu i jego rada mu to uchwala. Czyli znowu podchodzi do zadłużenia 58,59%. On ma budżet ponad 3 miliardy. Ja, gdybym nie miał takiego zadłużenia, to też bym się posiłkował kredytem, bo przecież wszystko robimy dla mieszkańców. Pieniądze nie zostały przejedzone.
Czy chce Pan powiedzieć, że stał się Pan ofiarą walki politycznej?
No ja to tak odczuwam, że polityka zeszła już do samorządu gminnego. I to samo widzę w samorządzie powiatowym. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że po ponad trzech latach ustaleń ze wszystkimi instytucjami w grudniu przyjmę nowy miejscowy plan dla Bierutowa, w którym czarno na białym, bardziej niebiesko na białym, mam wpisany wreszcie zalew! To jest inwestycja! I mam wpisany teren pod budowę nowego przedszkola. To jest najważniejsze z tego wszystkiego. A kryzys jest, kryzys przejdzie. Gmina nie jest w aż tak tragicznej sytuacji, żebym się obawiał komisarza. Jestem drugą kadencję. Jak będzie wyglądała przyszłość, to ja nie wiem. Natomiast ja jestem od tego, żeby zgodnie z ustawą o samorządzie zabezpieczyć podstawowe potrzeby mieszkańców.